20111106

WAKACJE NA KRYMIE CZ. I -- WYJAZD

Początkowo zamierzaliśmy pojechać na wakacje do Gruzji. Planując wyjazd szukałam możliwości dojazdu - marzyła mi się przejażdżka promem z krymskiego portu do Poti. Będąc już na Krymie grzechem byłoby nie zwiedzić choć najbliższej okolicy portowego miasta. Zasiadłam do przewodników i... utknęłam. Tyle cudownych rzeczy można obejrzeć na Półwyspie Krymskim zatem zdecydowaliśmy się spędzić całe wakacje właśnie w tym zakątku.
Wszystkie bilety na terenie Ukrainy wykupujemy przez pośrednika Wasyla ze Lwowa. W maju korzystam z promocji polskich kolei i kupuję bilety na pociąg z Krakowa do Lwowa. Mimo promocji jest to najdroższy bilet ( 200zł) i to na tym, bądź co bądź, najkrótszym etapie naszej wycieczki.
 Z Holandii przylatujemy do Katowic samolotem. Wylatując zostawiamy za sobą chłodną, zachmurzoną Holandię a w Polsce o 16-tej wita nas wręcz lipcowy upał. Sprzed dworca lotniczego odjeżdżają busiki do Krakowa, ale jest godzina mocno popołudniowa, drogi mogą być zapchane a przy tej temperaturze to średnia przyjemność utkwić w korku. Decydujemy się na pociąg.

 Dworzec katowicki jest w stanie przebudowy, czynne są tylko dwie kasy i oczywiście przed nimi wiją się ogromne kolejki. Pociągi do Krakowa jeżdżą co pół godziny więc stoimy cierpliwie, ale ci którzy spieszą się będą musieli zakupić bilet u konduktora. Pani kasjerka jest baaaaardzo asertywna, pracuje w swoim ślimaczym tempie nie zważając na utyskiwania klientów. Z biletami w kieszeni wcinamy jeszcze małe conieco, potem kupujemy (jakże kolorowe !) hrywny. Podróż do Krakowa upływa przyjemnie, mamy do swojej dyspozycji cały przedział.
W Krakowie na dworcu kupujemy tylko napoje i wsiadamy do naszego lwowskiego pociągu. Spimy w kuszetkach sąsiadujących ze sobą, u mnie w przedziale wyższe łóżka zajmują dwie Polki, w Jana przedziale lokuje się sympatyczna ukraińska para. Oboje dobrze mówią po angielsku więc gdy wychodzę na korytarz Jan już jest pogrążony w rozmowie z współtowarzyszami podróży. Pogrążony tym bardziej, iż dziewczyna jest po prostu prześliczna - istny prototyp Halszki Kuncewiczówny, aż sama patrzę nią z zachwytem. Z ich strony pada pytanie, które jeszcze niejednokrotnie będziemy słyszeć podczas całej wycieczki: " Jesteście z Holandii i jedziecie na Krym???? Przecież moglibyście pojechać do Hiszpanii!!!". Ani razu nie pomagają wyjaśnienia, że w Hiszpanii już byliśmy i że jesteśmy pewni, iż  na Krymie jest równie pieknie. Nasze tłumaczenie zawsze przyjmowane jest z niedowierzaniem, patrzy się na nas jak na jakieś dziwadła, jak w tym dowcipie :"skażi - swołocz! - mógł a nie chciał". Odnosimy wrażenie. że Hiszpania w oczach ukraińskiej młodzieży jest optymalnym wakacyjnym rajem na ziemi. Sprawdza się przysłowie : "Cudze chwalicie, swojego nie znacie " a raczej "nie doceniacie". Jest jednak późno więc wszyscy idziemy spać. Warunki w pociągu są naprawdę luksusowe - czyściutko, obszerna łazienka, europejski standard wystroju wnętrz. Przejazd przez przejście graniczne przebiega bezproblemowo, celnik ukraiński tylko pyta co przywozimy i sam sobie odpowiada : "Tylko osobiste rzeczy". Noc upływa jednak niespokojnie, raczej drzemię niż śpię. O szóstej rano pociąg wjeżdża do Lwowa.

Geen opmerkingen:

Een reactie posten