20150928

WARSZAWA - MOSKWA

 W przedziale, w którym spędzimy pierwszy etap podróży po Rosji, w pociągu relacji Warszawa - Moskwa, siedzi już nasz współpasażer- mlody Anglik, Chris, który koleją jedzie do swojej dziewczyny do Hongkongu. Miły, spokojny, szybko zaszywa się z książką w ręce na swoim posłaniu. Dyskretnie zerkam na tytuł - "Przewodnik po Rosji". No cóż- lepiej późno niż wcale. Jan i ja żyjemy jeszcze naszą jubileuszową imprezką ( 25 lat razem), więc wciąż omawiamy najfajniejsze momenty ubiegłych dni. Czas się nie dłuży, koło dziewiątej wieczorem dojeżdżamy do granicy białoruskiej. Na stacji w Brześciu wsiada białoruska służba graniczna, wśród nich  młoda dziewczyna, której przystojny Chris zdecydowanie wpadł w oko. Nie tylko nie próbuje ukryć swojego zauroczenia, ale otwarcie usiłuje z nim flirtować, co wyraźnie peszy nieśmiałego chłopaka.  Pogranicznicy trochę znają angielski, dzięki naszym zachodnim paszportom i urodzie współpasażera, atmosfera jest luzacka, więc gdy mylę się przy wypełnianiu karty migracyjnej,  pogranicznik cierpliwie, z uśmiechem tłumaczy mi jak poprawić ją właściwie. Karta migracyjna to taka karteczka, na której wypisuje się swoje dane osobiste z paszportu i cel podróży. Jest równie ważnym dokumentem jak paszport i wiza, można mieć spore kłopoty przy wyjeździe z Rosji jeśli się ją zgubi.
Do pociągu wsiadają kobiety handlujące żywnoscią i alkoholem- taki mobilny Wars. W siatkach mają gotowe, ciepłe obiady: pieczone kurczęta, kotlety, ziemniaki i surówki. Są niestety denerwująco natrętne. Slowo "Nie"" nie istnieje w ich slowniku. W dodatku ceny mają wysokie. W końcu po namolnym namawianiu, od jednej z nich Jan i Chris kupują po puszce piwa za dwa euro za puszkę, ale sprzedająca nie daje za wygraną.
 -Namów chłopaków, żeby kupili butelkę wódki.- trąca mnie poufale.
 Po dwóch dniach imprez robi mi się niedobrze na samą myśl o drinku.
-Nie chcę, przecież nie będę jej pić.- odpowiadam. 
Handlarka szybko znajduje rozwiazanie.
-To ja ci pomogę, wypijemy we dwójkę. Namów ich, przecież mają forsę, no i temu ciemnemu się podobasz, na pewno kupi.-
 Parskam śmiechem i spokojnie odpowiadam:
-Widzisz, ten ciemny to mój mąż, a jego forsa to i moja forsa.-
 Kobieta w końcu rezygnuje i próbuje szczęścia w następnym przedziale. Los nagradza ją za wytrwałość- nasi sąsiedzi nie tylko kupują alkohol, ale i zapraszają sprzedawczynię do wspólnej konsumpcji.
Z Brześcia Centralnego przejeżdżamy na stację, na której wymienia się koła ( na Białorusi i w Rosji rozstaw szyn jest szerszy niż w Europie). Tutaj handlarki wysiadają, a my możemy na chwilę wyjść z pociągu. Przygladamy się wymianie kół- dla nas to nowość. Wagon po odczepieniu całego zestawu kół zostaje podwindowany na wysokość około półtorametra za pomocą specjalnych podnośników i podjeżdżają pod niego nowe zestawy kół. Idzie to dość sprawnie,  mimo to spędzamy tutaj grubo ponad godzinę.


Potem już tylko nasza ulubiona kołysanka -stukot kół usypia nas i rankiem o 10. 34 wjeżdżamy wypoczęci na Dworzec Białoruski w Moskwie

Geen opmerkingen:

Een reactie posten