Rozmiary twierdzy są zaskakujące.
Po wyjściu z twierdzy juz chcemy wracać w stronę plaży gdy w oczy wpada mi drogowskaz z napisem Nowy Swiat 6 km. W zasadzie zrezygnowałam z obejrzenia największej atrakcji tej miejscowośći -Sciezki Golicyna, gdyż droga do Nowego Swiata jest jednym z najbardziej niebezpiecznych odcinków dróg na Krymie. Ale przypomina mi się forum z Rosja. info i forumowiczka Buba, która tę trasę przeszła polną drogą. Skoro mogła przejść Buba to mogę i ja.
Idziemy szosą wypatrując tej Bubowej polnej drogi. Jak narazie nie widać żadnej odnogi .Pobocze szosy jest bardzo wąskie, przystajemy za każdym razem gdy mijają nas, (jedak wolno jadące!), samochody. Po 40 minutach marszu jest już oczywistym fakt, iż na alternatywną drogę liczyć nie możemy, no ale skoro zaszliśmy tak daleko...
Dzięki bryzie znad morza, nie odczuwamy specjalnie żaru lejącego się z nieba. Widoki mamy przepiękne, cyprysy pachną upajająco olejkami eterycznymi.
Mijamy opuszczone, niedokończone budowle-hotele, ale prowadzące do nich ścieżki są tak strome, że nie odważylabym się w nie zapuścić.
W pewnym momencie mija nas autobus, a ja nagle tracę równowagę i zjeżdżam na pupie po mini żlebie prosto na asfalt. Uff! dobrze że nie stało się to przed kilkoma sekundami. Na szczęście skończyło się tylko na kilku zadrapaniach.
Po ponad dwugodzinnym marszu dochodzimy do Nowego Swiata. Z jakąż ulga zajmujemy miejsca w restautracji !!
Kelner z niedowierzaniem przyjmuje wiadomość o naszej wycieczce:"... Nigdy nie słyszałem aby ktoś przyszedł na piechotę z Sudaku do Nowego Swiata!..".
My słyszeliśmy, dzięki temu tu jesteśmy.
Po pysznym obiadku kierujemy się w stronę Scieżki Golicyna. Zaczepia nas młody chłopak proponując dowóz motorówką na koniec trasy. Zgadzamy się, gdyż w ten sposób przejdziemy ścieżką tylko raz, nie musimy płacić wstępu , zaproponowana cena jest atrakcyjna (50 UAH od osoby), no i jest to dodatkowa frajda. Nasz "kapitan" to wodniak- Nicki Lauda : motorówka właściwie nie płynie, ale podskakuje wysoko na falach, po czym z ogromną siłą uderza o powierzchnię morza.
Po kilku minutach wysiadamy na plaży szczęśliwi bo udało nam się : nie wypaść za burtę, nie przegryżć języka, nie połamać krzyży i kończyn.
Scieżka Golicyna jest rzeczywiście niezwykle malownicza
szkoda tylko, że nie wzieliśmy ze sobą napoju. Akurat tutaj nie ma żadnej budki, straganu, choć sezon turystyczny już się zaczął. Szczególnie w Grocie Golicyna, gdzie pozostaly nisze na beczki wina, aż się prosi o jakis nastrojowy bar.
Królestwo za szklankę wody!!!
Wracając, czuję jak serce we mnie zamiera ze strachu na myśl o drodze powrotnej, tym razem autobusem.
Jak na zawołanie zjawia się dobry duszek- właściciel motorówki. Dobijamy targu- za 200 hrywien zawiezie nas do Sudaku.Proszę go tylko, aby tym razem popłynął spokojniej. Podczas przejażdżki nagle motorówka zatrzymuje się i słyszymy radosny okrzyk :"Delfinoczki!!! Delfinoczki!!!" Rzeczywiście, nad powierzchnią ukazują sie szare grzbiety delfinów. Janowi nie udaje się sfilmować ich popisów- wypływają w coraz to innych nieoczekiwanych miejscach. Nawet nie wyciagam aparatu, taki rzadki a taki wspaniały widok, i tak zostanie na zawsze utrwalony, gdzieś, głęboko pod powieką.
W Sudaku siadamy na pierwszym lepszym tarasie przy chłodnym piwku. Muszę ochłonąć, bo wciąż jeszcze nie mogę uwierzyć szczęściu dzisiejszemu, bo: i przeszłam ścieżką Galicyna i nie musiałam umierać ze strachu w autobusie i jeszcze zobaczyłam delfiny.
Nogi trochę bolą ( trasę przeszłam w klapkach) i troszkę spiekliśmy się na słońcu. No ale to juz fraszka..!
.
Geen opmerkingen:
Een reactie posten