Jezioro Czokrak ma właściwości lecznicze, stąd też nazwa miejscowości Kurortnyje. Wchodzimy do smolistej wody i smarujemy się tłustą, śmierdzącą mazią.. Stąpanie po mulistym dnie nie należy do przyjemności, czego się jednak nie robi dla szlachetnego zdrowia. Po wyschnięciu wyglądamy jak Aborygeni szykujący się na Corraboree. Przebiegamy mierzeję i zanurzamy się w morzu- błotko wcale nie tak łatwo daje się zmyć, pozostawiamy po sobie smugę czarnej „farby” niczym ogromne kałamarnice.
Po południu idziemy w stronę Generalskich Plaż. Aby się tam dostać trzeba przejść kilka kilometrów plażą i mijając Czokrak wspiąć się na płaskowyż (niby wzniesienie niewielkie, ale przy temperaturze ponad 30 stopni urasta do rozmiarów Ewerstu). Obok drogi na płaskowyż napotykamy na ogrodzony teren, na którym znajdują się przedziwne budowle, przypominające domki hobbitów- czyżbyśy zaszli aż do Shire? ”...Tak daleko jeszcze nie byłem...”.
Zasapani dochodzimy na szczyt - przed naszymi oczami roztacza się cudownie dzikie, kompletne pustkowie porośnięte wysoką trawą, żółtymi malwami i oszałamiająco pachnącymi ziołami.
Krzyżuje się na nim wiele ścieżek, bezskutecznie próbujemy kilkoma z nich dojść nad brzeg morza.
W końcu dajemy za wygraną, wrócimy tu gdy upał nieco zelżeje.
Popołudnie spędzamy znów na plaży. Wieczorem umawiam się z jedną z współlokatorek na ranną wycieczkę na Generalskie Plaże. Po kolacji oglądamy kolejny, porażający pięknem, zachód słońca.
Baaardzo przyzwoicie wzmocniona cola dopełnia kielicha szczęścia.
Geen opmerkingen:
Een reactie posten