Kłopoty zaczynają się po dojściu do naszej kwatery. Pod wskazanym na serwisie internetowym adresem, długo nikt nie otwiera, wreszcie po naszym uporczywym stukaniu do drzwi, przez wąską szparę wysuwa się siwa głowa. Babka oznajmia nam, że tutaj żadnego hostelu nie ma.
"Piętro wyżej wynajmują pokoje" dodaje i zatrzaskuje drzwi.
Zdumieni, drapiemy się na następną kondynację i tam, rzeczywiście mieści się hostel o innej nazwie, gdzie jest owszem, wolna "dwójka", ale bez prywatnej łazienki, w dodatku sporo droższa niż ta, rezerwowana. Internet w telefonie nie działa, więc mimo poczucia, że coś tu nie gra, że po prostu "wpuszczono nas w maliny", zajmujemy pokój. Ostatecznie to tylko trzy noce...
Hostel znajduje się tuż przy kijowskiej Złotej Bramie. Jest przeogromna! Bolesław Chrobry musiałby być bajkowym olbrzymem, aby udałoby mu się wyszczerbienie miecza na powale.
Po zwiedzeniu zabytku
wracamy pod hostel i czekamy na moją kuzynkę Elę, która mieszka i pracuje w Kijowie już od trzydziestu lat ( i tyleż lat nie widziałyśmy się ).
wracamy pod hostel i czekamy na moją kuzynkę Elę, która mieszka i pracuje w Kijowie już od trzydziestu lat ( i tyleż lat nie widziałyśmy się ).
"Nic się nie zmieniłaś!" wykrzykujemy obie na powitanie - ja, napewno zgodnie z prawdą, bo Eli urody szczęśliwie nie ruszył "ząb czasu".
Paplamy też cały wieczór jak w młodości, jakbyśmy widziały się ostatnio wczoraj ( no, może przedwczoraj).
Ela, nauczycielka j.polskiego w szkole przy naszej ambasadzie, mieszka w odległej dzielnicy Kijowa, w brzydkim, czterokondycyjnym budynku z białej cegły, jeszcze z czasów sowieckich.
Samo mieszkanie jest przestronne, jasne, wygodne, z obszernym balkonem. Stojący pośrodku pokoju gościnnego piękny, zabytkowy fortepian przyciąga naszą uwagę. Dzieci Eli są uzdolnione muzykalnie - najstarsza córka jest śpiewaczką operową, młodsza wiolinistką, syn (soundmusic engeener przy teatrze muzycznym, ale nie wiem na czym ta funkcja polega). Skrzypaczka Kasia dotrzymuje nam dzisiejszego wieczoru towarzystwa.
Dziewczyny ze zgorszeniem wysłuchują opowieści o naszych hostelowych perypetiach.
Mogliśmy naturalnie zakotwiczyć u nich w domu, tyle, że Jan i ja jesteśmy takimi dziwakami, takimi "Zosiami- Samosiami". Mimo, iż jesteśmy członkami "Hospitality Club" i "Couchsurfing", mimo, iż mamy przyjaciół, u których nocujemy bez żadnych oporów, a sami wręcz uwielbiamy gości, to najczęściej na wakacjach dla samych siebie wynajmujemy niezależne lokum. No cóż, te "autystyczne pieski tak mają"...Przyznaję, iż nie lubię tej cechy u siebie, bo człowiek powinien nie tylko pięknie dawać, ale i pięknie przyjmować.
Kasia twierdzi, iż za połowę ceny noclegu, załatwiłaby nam apartament w centrum miasta. Wielu mieszkańców Kijowa boryka się z finansowymi problemami i chętnie udostępniliby własne lokum, aby trochę zarobić. Szkoda. To moja wina, iż wcześniej nie dogadałyśmy się, no ale gdyby człowiek wiedział, że upadnie to by usiadł...
Z oburzeniem opowiadam o przekraczaniu granicy.
"Staliśmy na przejściu dwie godziny!!! Dwie godziny!!! Wyobrażacie sobie?!"
"Z trudem" odpowiada wyraźnie zszokowana Ela "Wyjątkowo krótko! Ale mieliście szczęście".
Na stole pojawiają się rozmaite pyszności, zatem i temat rozmowy przechodzi na ukraińskie "kulinaria". Ela słysząc, iż nigdy nie skosztowałam słynnego sała, przynosi mi kawałek tego lokalnego przysmaku, po czym znika w kuchni, aby zaparzyć nam kawę.
Z trwogą w oczach spoglądamy na siebie z Janem. Przed nami leży kawałek białego, świńskiego sadła. Starając się zrobić to jak najcieniej, odcinam kawałek słoniny i bohatersko wkładam do ust. Ohyda! Wypluwam ten "przysmak" na rękę i rzucam kotom na podłogę. Kociaki nie kapryszą, sało w jednej sekundzie znika, ale niestety - pozostawia na wyszorowanym do białości parkiecie brzydki, tłusty ślad. Akurat w tym momencie Ela wraca z kuchni z filiżankami w rękach i widzę, że choć od razu zauważa "corpus delicti", taktownie milczy. Jak ostatni tchórz uciekam na balkon na papieroska, a wracając, pokornie proszę o zamówienie powrotnej taksówki.
Koty, wciąż się oblizując żegnają mnie spojrzeniami pełnymi miłości.
Geen opmerkingen:
Een reactie posten