Wsiadamy do autobusu do Truskawca, ale niestety, zła passa wciąż się utrzymuje. I kierowca, i jego stali klienci i dosiadający się nowi pasażerowie - każdy, ale to naprawdę każdy, patrzy na nas z niechęcią, niektórzy nawet wręcz z nienawiścią. Żaden pozytywny gest z naszej strony, czyli - uśmiechy, zagadywania, częstowanie czekoladkami, nic, ale to nic nie gasi antypatii.
Po kilku godzinach jazdy, gdy przyjeżdżamy do Stryja, pytam kierowcę czy najpierw dojedziemy do Truskawca czy do Dobrohuska ( końcowej stacji tego autobusowego rejsu). Z jakimż wrednym zadowoleniem odpowiada, iż podróż zakończymy w Truskawcu ( czyli 2 godziny później, niż zapowiadano), z jakimże złośliwym triumfem patrzą na nas jego kolesie. Mam już tak serdecznie dosyć tej niemiłej atmosfery, że dogaduję się z taksówkarzem, który dowiezie nas do Truskawca (jakkolwiek cena tej podwózki czterokrotnie przekracza cenę biletu autobusowego). Ubytek w portfelu rekompensuje satysfakcja na widok miny i kierowcy i jego "sojuszników" (tzn. większości współpasażerów), gdy oznajmiamy o rezygnacji z dalszej podróży tym autobusem.
Pensjonat w Truskawcu przekracza nasze oczekiwania,
zresztą jak i całe miasteczko. Prześlicznie! Przechadzka po centrum Truskawca, kolacja, zakupy w pobliskim supermarkecie a potem najmilsze omawianie minionego dnia na balkonie.





Geen opmerkingen:
Een reactie posten