Nie pamiętam kiedy i gdzie po raz pierwszy raz usłyszałam zew Camino, w każdym razie na długo przed spopularyzowaniem Drogi przez papieża Jana Pawła II podczas jego wizyty w Galicji. Na tę pielgrzymkę, już w latach dziewięćdziesiątych, umawialiśmy się z naszym przyjacielem, co prawda dając sobie sporo czasu na przygotowania - miało to nastąpić po przejściu Hansa na emeryturę.
Lata, ba! dziesiątki lat minęły i nagle o odłożonym do lamusa projekcie przypomniała oferta tanich lotów do Madrytu. Przyjaciel niestety nie może wyuszyć z nam, a i czas nie pozwala nam na rozpoczęcie pielgrzymki tak jak niegdyś planowaliśmy, czyli od progu domu. Mamy tylko dwa wolne tygodnie, zatem postanawiamy, iż początek naszego Camino nastąpi w Sarii, 112 km przed Santiago de Compostella, na tzw. Drodze Francuskiej.
Z wiekiem staliśmy się dla samych siebie łagodniejsi - dziennie zamierzamy przejść około piętnastu kilometrów, a zamiast spać w wieloosobowych alberque, rezerwujemy pokoje dwuosobowe z prywatną łazienką. Ponadto nawiązujemy kontakt z firmą, która na całej trasie przewozić będzie nasze plecaki z jednego pensjonatu do drugiego. Jednym słowem - Camino de Luxe!
Ostatnie 100 km pokonane w pielgrzymce do Santiago de Compostela, według kościelnego prawa, zmazuje grzechy pątnika. Peregrynację można też odbyć w imieniu zmarłej osoby i czytając o tym Jan wpada na genialny pomysł:"Przejdźmy Camino w imieniu Twojej mamy i brata".
Choć pewna jestem, że oboje przebywają w jakiejś niebiańskiej szczęśliwości i nasza pąć do odpuszczenia grzeszków im niepotrzebna, ale jaka to piękna myśl - takie uczczenie ich pamięci.
Idea przyświeca, gdy przyszywam podobizny Mamusi i Krzysia do naszych plecaków i szykuję komplet małych fotek, do umieszczania ich po drodze w przydrożnych kapliczkach.
Specjalnie wybrałam fotografie z dzieciństwa, gdyż kiedyś wyczytałam, że patrząc na zdjęcie dziecka, przedłużamy sobie życie o kilka sekund. Miło pomyśleć, że każdy pielgrzym, który zerknie na wizerunki Moich Drogich zyska tych kilka chwil ekstra! Jeszcze tylko kupujemy credencial - taki pielgrzymi paszport, w którym zbierać będziemy po drodze pieczątki, aby udowodnić w katedrze w Santiago, iż rzeczywiście odbyliśmy pąć, no i już jesteśmy gotowi do drogi.
Geen opmerkingen:
Een reactie posten